Tak ciężko jest walczyć z ED. Tak ciężko wyjść z anoreksji. Ponoć zostaje ona w umyśle na zawsze i wychodzi tylko w chwilach słabości, chwilach zwątpienia, wtedy gdy jest źle. Coś w tym jest. Gdy coś się sypie i nie mamy na to wpływu to jedzenie jest prawie jedyną rzeczą, z którą możemy sobie poradzić poprzez silną wolę. A to, że walczymy i zwyciężamy strasznie dowartościowuje. Łatwo się w to zaplątać, ale strasznie ciężko wyjść. Często jest to walka z wiatrakami. Bliscy chcą dla nas dobrze, chcą przemówić do rozsądku na swoje sposoby, które swoją drogą nie są skuteczne. Dla chorego/chorej jest to tylko marna paplanina, z której nie robią sobie nic. Chory ma w umyśle zakodowane to, że jest gruby, że chce być cieniutki, kruchy i wręcz porcelanowy. Wyobraża sobie swoją śmierć. Przychodzi jednak taka chwila, kiedy widzimy, że wszystkich na około ranimy swoim zachowaniem. Chcemy wyzdrowieć, normalnie funkcjonować, chcemy mieć jakąś przyszłość. Męczy nas stała kontrola nad sobą, obsesyjne liczenie kalorii, gramów, mililitrów, centymetrów... Znajomy dzwoni żeby gdzieś wyskoczyć o 17, ty odmawiasz. Dlaczego? Bo to popsułoby ci plany, przecież w grafiku masz zaplanowany podwieczorek. Nie wychodzisz. To strasznie męczące. Walka ze sobą jest chyba najtrudniejszą z walk. Nie tak łatwo jest w końcu odpuścić. Wymaga to dużo siły, naprawdę ogrom siły. Trzeba mieć mocny charakter jeśli chodzi o to. Skoro jesteś na tyle silny by się głodzić i żyć na wodzie przez 2 tygodnie, to znajdziesz też w sobie tę siłę, która pomoże Ci zwyciężyć! Nie poddawaj się! Chwil załamania będzie miliony, ale ty nie możesz dać się znów zwieść. Postawiłaś już ten pierwszy krok w walce ze sobą, ze swoimi obsesjami, WALCZ O SIEBIE! Nikt inny tego nie zrobi. To bardzo dużo uczy. Nie są to dobre doświadczenia, ale uczą. Wiem to po sobie... Trzymam kciuki za wszystkie chore osoby. Naprawdę uda wam się wygrać tę walkę !
niedziela, 6 października 2013
empty inside
Jestem straszliwą homeopatką. Źle wpływają na mnie zmiany pogody, nie wspominając o zmianie pór roku. Mimo tego, że przez ostatnie dni za oknem jest pięknie, to sama jakoś tak nie wiem. Te wstrętne muchy latają jak w amoku, mroźny wiatr wychładza organizm, świeci słońce, a po wyjściu okazuje się, że zimno jak cholera. Mam ochotę coś zrobić, ale nie wiem co. Tyle opcji do wyboru - trzeba tylko chcieć. Nienawidzę tego uczucia. Coś bym zrobiła, gdzieś bym poszła, ale czuję, że tak naprawdę tego nie chcę. Straszne rozdwojenie myśli. Muszę się uczyć, bo ten tydzień będzie ciężki, ale czego się uczyć do cholery !? Chcę zrobić trening, ale jaki !? Nic się nie dzieje, jest mi dobrze, ale czuję niemoc i przybicie. Zrobię ZWOW-y Zuzki, dam sobie wycisk + ulubiona muzyka na full. Kurde! Ogarnij się! Bezsensowne zmiany humorków. Niech to minie !!!!!!
Tak ciężko jest walczyć z ED. Tak ciężko wyjść z anoreksji. Ponoć zostaje ona w umyśle na zawsze i wychodzi tylko w chwilach słabości, chwilach zwątpienia, wtedy gdy jest źle. Coś w tym jest. Gdy coś się sypie i nie mamy na to wpływu to jedzenie jest prawie jedyną rzeczą, z którą możemy sobie poradzić poprzez silną wolę. A to, że walczymy i zwyciężamy strasznie dowartościowuje. Łatwo się w to zaplątać, ale strasznie ciężko wyjść. Często jest to walka z wiatrakami. Bliscy chcą dla nas dobrze, chcą przemówić do rozsądku na swoje sposoby, które swoją drogą nie są skuteczne. Dla chorego/chorej jest to tylko marna paplanina, z której nie robią sobie nic. Chory ma w umyśle zakodowane to, że jest gruby, że chce być cieniutki, kruchy i wręcz porcelanowy. Wyobraża sobie swoją śmierć. Przychodzi jednak taka chwila, kiedy widzimy, że wszystkich na około ranimy swoim zachowaniem. Chcemy wyzdrowieć, normalnie funkcjonować, chcemy mieć jakąś przyszłość. Męczy nas stała kontrola nad sobą, obsesyjne liczenie kalorii, gramów, mililitrów, centymetrów... Znajomy dzwoni żeby gdzieś wyskoczyć o 17, ty odmawiasz. Dlaczego? Bo to popsułoby ci plany, przecież w grafiku masz zaplanowany podwieczorek. Nie wychodzisz. To strasznie męczące. Walka ze sobą jest chyba najtrudniejszą z walk. Nie tak łatwo jest w końcu odpuścić. Wymaga to dużo siły, naprawdę ogrom siły. Trzeba mieć mocny charakter jeśli chodzi o to. Skoro jesteś na tyle silny by się głodzić i żyć na wodzie przez 2 tygodnie, to znajdziesz też w sobie tę siłę, która pomoże Ci zwyciężyć! Nie poddawaj się! Chwil załamania będzie miliony, ale ty nie możesz dać się znów zwieść. Postawiłaś już ten pierwszy krok w walce ze sobą, ze swoimi obsesjami, WALCZ O SIEBIE! Nikt inny tego nie zrobi. To bardzo dużo uczy. Nie są to dobre doświadczenia, ale uczą. Wiem to po sobie... Trzymam kciuki za wszystkie chore osoby. Naprawdę uda wam się wygrać tę walkę !
Tak ciężko jest walczyć z ED. Tak ciężko wyjść z anoreksji. Ponoć zostaje ona w umyśle na zawsze i wychodzi tylko w chwilach słabości, chwilach zwątpienia, wtedy gdy jest źle. Coś w tym jest. Gdy coś się sypie i nie mamy na to wpływu to jedzenie jest prawie jedyną rzeczą, z którą możemy sobie poradzić poprzez silną wolę. A to, że walczymy i zwyciężamy strasznie dowartościowuje. Łatwo się w to zaplątać, ale strasznie ciężko wyjść. Często jest to walka z wiatrakami. Bliscy chcą dla nas dobrze, chcą przemówić do rozsądku na swoje sposoby, które swoją drogą nie są skuteczne. Dla chorego/chorej jest to tylko marna paplanina, z której nie robią sobie nic. Chory ma w umyśle zakodowane to, że jest gruby, że chce być cieniutki, kruchy i wręcz porcelanowy. Wyobraża sobie swoją śmierć. Przychodzi jednak taka chwila, kiedy widzimy, że wszystkich na około ranimy swoim zachowaniem. Chcemy wyzdrowieć, normalnie funkcjonować, chcemy mieć jakąś przyszłość. Męczy nas stała kontrola nad sobą, obsesyjne liczenie kalorii, gramów, mililitrów, centymetrów... Znajomy dzwoni żeby gdzieś wyskoczyć o 17, ty odmawiasz. Dlaczego? Bo to popsułoby ci plany, przecież w grafiku masz zaplanowany podwieczorek. Nie wychodzisz. To strasznie męczące. Walka ze sobą jest chyba najtrudniejszą z walk. Nie tak łatwo jest w końcu odpuścić. Wymaga to dużo siły, naprawdę ogrom siły. Trzeba mieć mocny charakter jeśli chodzi o to. Skoro jesteś na tyle silny by się głodzić i żyć na wodzie przez 2 tygodnie, to znajdziesz też w sobie tę siłę, która pomoże Ci zwyciężyć! Nie poddawaj się! Chwil załamania będzie miliony, ale ty nie możesz dać się znów zwieść. Postawiłaś już ten pierwszy krok w walce ze sobą, ze swoimi obsesjami, WALCZ O SIEBIE! Nikt inny tego nie zrobi. To bardzo dużo uczy. Nie są to dobre doświadczenia, ale uczą. Wiem to po sobie... Trzymam kciuki za wszystkie chore osoby. Naprawdę uda wam się wygrać tę walkę !
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dziękuję za zaproszenie, będę zaglądać i obserwować :)
OdpowiedzUsuńŚwietny post, przyłączam się do trzymania kciuków za wszystkie chore osoby!
OdpowiedzUsuńsupcarolyn.blogspot.com
Kochana, chciałaś chyba napisac, ze jesteś meteopatką, prawda?
OdpowiedzUsuńdokładnie tak! dzięki :) zawsze to myliłam, a ostatnio to już wogóle ....
UsuńSuper post. Ja kiedyś walczyłam z bulimią, też straszna choroba i tak na prawdę w głowie zostaje już cały czas. Życzę wszystkiego dobrego :)
OdpowiedzUsuń( Coś dla ducha i dla ciała )