poniedziałek, 25 listopada 2013

strasznie dużo tu pajęczyn i kurzu, czyli powrót ! :)

Jak wyżej. Nie będę się tłumaczyć, bo strasznie zaniedbałam bloga, mam ogromne zaległosci w Waszych blogach, ale wszystko nadrobię :) Niestety (albo właśnie stety)  swój czas poświęcam nauce, szkole i zajęciom dodatkowym. Stwierdziłam jednak, że skoro już założyłam bloga i pisanie postów, czytanie waszych komentarzy sprawia mi ogromną radość to czemu do tego nie wrócić? :) Chyba większość z blogowiczek ( początkujących) miała takie chwile, ze pochłonęło je życie. Nie myślcie sobie, że skoro nie było mnie na blogu to nie miałam czasu na treningi :) Ćwiczenia to moja część życia, jeśli mogę tak to nazwać, ćwiczę regularnie co dwa dni, zdarza się do 3 lub codziennie :) Nie musze się do tego zmuszać, bo sprawia mi to przyjemność i czuję się świetnie po treningu. Chyba znacie to uczucie :) Nie będę się zbytnio rozwodzić i przedstawię wam kilka zdjęć jakie udało mi się zrobić. W kolejnych dniach pojawią sie nowe posty, nowe zdjęcia. A teraz zmykam do odwiedzenia Waszych blogów :)

NIECH MOC BĘDZIE Z WAMI ! :D





 Sałatka do szkoły z pomidorem, gotowanym brokułem, sałatą, groszkiem, serkiem wiejskim z przyprawami :) Muszę ją odtworzyć, bo smakuje genialnie!


 

Zdjęcie z serii lunch-boxów :) W jednym pudełeczku suszone śliwki z błonnikiem, do których dodaję jogurt. Drugi pojemniczek to sałatka kurczakiem :)



Tutaj otręby, płatki kukurydziane i błonnik, do nich takze dodaję jogurt i rodzynki/daktyle czy śliwki. 
Na pewno znajda się jeszcze zdjecia z serii lunch - boxów. Nie trzeba jeść w szkole czy w pracy tylko i wyłącznie kanapek czy śmieciowego żarcia tłumacząc sobie, że ' nie mam czasu" bo przygotowanie takiego jedzonka nie zajmuje wiele czasu :) A jak smakuje!




poniedziałek, 14 października 2013

Pomysł na trening :)

Heja! Dzisiaj treningowo :) Lubię układac zestawy treningowe, później je testować ulepszać, zmieniać i ogólnie kombinować.  Do ułożenia wczorajszego treningu zainspirowałam się poprzez Charlie James. Dlaczego? Przez ostatnie dni dodaje ona bardzo długie, niemalże godzinne treningi. Ja skorzystałam z Day  2 - Real Time 30 Day Challenge. Trwa on 54 minuty, a odbywa się to tak: 30 sekund skoków na skakance, 10 sekund przerwy i 30 sekund jakiegoś ćwiczenia (brzuszki, przysiady, podnoszenie ciężarów), i od nowa - 30s skakanka, 10s przerwa, 30s ćwiczenia. Spodobał mi się ten trening i powtórzyłam go kilka dni z rzędu. Wczoraj ułożyłam swój. Może troszkę bardziej harcoreowy, bo dałam 1 minute na skakance, 5 sekund przerwy i 30 sekund ćwiczeń. Plan prezentuje się tak:

I część - brzuch:
1. skakanka - 1 min
2. knee hugs (leżymy na podłodze i jednocześnie unosimy tłów oraz nogi,które "przytulamy", kładziemy się z powrotem). - 30 sek
3.skakanka - 1 min
4. brzuszki skośne, raz jedna strona, raz druga. nie chodzi mi o zwykłe skosy, tylko takie gdzie zginamy obie nogi do siebie. tak jakby w podporze. - 30 sek.
5.skakanka - 1 min
6. brzuszki do wyprostowanych nóg. Leżymy na plecach, nogi prostujemy do góry i robimy brzuszki dotykając stóp. - 30 sek
7.skakanka - 1 min
8. russian twist z obciążeniem - 30 sek
9.skakanka - 1 min
10. brzuszki z rękami w górze. Tak jakbyśmy się 'rolowali' xd

II część - pupa:
1.skakanka - 1 min
2. przysiady z ciężarkiem - 30 sek
3. skakanka - 1 min
4. donkey kicks - 30 sek
5. skakanka - 1 min
6. przysiad + kopniak. Robimy przysiad, wstajemy i robimy ruch noga ku górze jakbyśmy chcieli coś kopnąć. Raz jedna noga raz druga. - 30 sek
7. skakanka - 1 min
8. wyrzuty nóg w tył na stojąco, opierając się o ścinę np. - 30 sek
9. skakanka - 1 min
10. przysiad + wyskok - 30 sek

III część - pomieszanie z poplątaniem:
1.skakanka - 1 min
2. pompki damskie - 30sek
3. skakanka - 1 min
4. burpees - 30 sek
5. skakanka - 1 min
6. stars jump - 30 sek (robimy pajacyk, drugi ruch: kulimy się dotykamy dłońmi stóp i znów wyskok do pajacyka)
7. skakanka - 1 min
8. mountain climbers - 30sek
9. skakanka - 1 min
10. planki - 30 sek

Przerobienie tych ćwiczeń raz zajęło mi 26 minut 30 sekund. Zrobiłam go dwa razy :) Mam nadzieję, że wszystko jest zrozumiałe. Chętnie proszę o jakieś sugestie, poprawę błędów :) Dziś spróbuję ułożyć drugą część z innymi ćwiczeniami, żeby nie wykonywać dwa razy tego samego, a dołączyć inne ćwiczenia. Mi taka idea bardzo się podoba i baaardzo zachęca do aktywności. Przyznam, że trochę ze mnie kapało, bo jednak 5 sekund na zmianę ćwiczenia to mało i daje fajny wycisk. między poszczególnymi częściami robiłam ok. 30 sekund przerwy na napicie się wody i odsapnięcie. Może i wam spodoba się taki trening, być może któraś z was sama taki ułoży. To jest idealna sprawa dla kogoś kto nie lubi ćwiczyć z 'monitorem', bo nie kazde ćwiczenia mu się podobają, nie potrafi ich wykonać czy nie może znaleźć swoje poziomu. Tutaj sami wybieramy to co nam pasuje. Pełna swoboda !


Trzymam za was kciuki dziewczyny! Każda z Was może wydobyć z siebie ogrom siły, energii i motywacji. Wszystko zaczyna się w głowie. To co robimy i do czego dojdziemy zależy od nas samych. Jeśli droga do celu trwa długo, to nie rezygnuj, z każdym dniem jesteś coraz bliżej. Nie oddalaj się od tego czego już dokonałeś.









bardzo do mnie przemawia




Pozdrawiam! 





poniedziałek, 7 października 2013

Test produktów do demakijażu: Bielenda, Bourjois, Ziaja, Blanchette Natural Care

Dziś troszkę przyjemniejszy post od poprzedniego. Korzystając z odrobiny wolnego czasu postanowiłam zrobić test na ręku kilku produktów. Mam nadzieję, że będzie to przydatne dla którejś z Was.
Wybrałam cztery produkty, które mam w kolekcji. A! I to mój pierwszy test tego typu ;)



1. Woda micelarna Bourjois. Moje już 4? 5? opakowanie. Uwielbiam go i najbardziej mi odpowiada, jeśli chodzi o zwykły, niewodoodporny makijaż. 
2. Ziaja Kozie mleko, mleczko do demakijażu + tonik. Podkradłam go mamie. Próbowałam kilka razy zmyć nim tusz, ale jest okropny! Same zobaczycie za chwilę...
3. Płyn micelarny z Kauflanda - Blanchette, producentem jest Torf Corporation, czyli ogólnie znana Tołpa :) Porównywalny do Bourjois.
4. Bielenda 2-fazowa oliwka do demakijażu. Genialnie radzi sobie z tuszem wodoodpornym.



Na ręku mam eyeliner z Essence, który strasznie ciężko zmyć z oka. Swoją droga mam go już jakoś ponad dwa lata i nadal jest w użytku :)



Wszędzie nałożyłam równomierną warstwę i odczekałam jakiś czas, by eyeliner zaschnął na dłoni.




Na pierwszy rzut poszedł Burżua:


Na wacik wylałam odrobinę płynu, przytrzymałam na dłoni około 10 sekund iiiii... :
Poradził sobie bardzo dobrze :) Wiadomo, że na oku to inna sprawa, bo jeszcze tusz + cienie i przeszkadzające rzęsy.





Później Ziaja.


Fatalnie... Nie będę się wypowiadać.



Mój ostatni ulubieniec :)



Jak widać jest bardzo dobrze :) Polecam go przetestować, bo kosztuje ok. 5 zł, a naprawdę jest wart uwagi!


I czarna oliwka:



Jego oleista konsystencja poradziła sobie najlepiej. Tak jak wspominałam - używam go tylko wtedy gdy mam wodoodporny makijaż oka, bo szybko go usuwa. Jest jednak niewydajny.


ZWYCIĘZCA :D 









Do codziennego makijażu wybieram jednak wody micelarne. Bourjois oszczędzam,  a z racji tego, ze testuję płyn micelarny z Kauflanda, to nie schodzi mi on jak woda..... micelarna :D






Pozdrawiam!

niedziela, 6 października 2013

empty inside

Jestem straszliwą homeopatką. Źle wpływają na mnie zmiany pogody, nie wspominając o zmianie pór roku. Mimo tego, że przez ostatnie dni za oknem jest pięknie, to sama jakoś tak nie wiem. Te wstrętne muchy latają jak w amoku, mroźny wiatr wychładza organizm, świeci słońce, a po wyjściu okazuje się, że zimno jak cholera. Mam ochotę coś zrobić, ale nie wiem co. Tyle opcji do wyboru - trzeba tylko chcieć. Nienawidzę tego uczucia. Coś bym zrobiła, gdzieś bym poszła, ale czuję, że tak naprawdę tego nie chcę. Straszne rozdwojenie myśli. Muszę się uczyć, bo ten tydzień będzie ciężki, ale czego się uczyć do cholery !? Chcę zrobić trening, ale jaki !? Nic się nie dzieje, jest mi dobrze, ale czuję niemoc i przybicie. Zrobię ZWOW-y Zuzki, dam sobie wycisk + ulubiona muzyka na full. Kurde! Ogarnij się! Bezsensowne zmiany humorków. Niech to minie !!!!!! 

Tak ciężko jest walczyć z ED. Tak ciężko wyjść z anoreksji. Ponoć zostaje ona w umyśle na zawsze i wychodzi tylko w chwilach słabości, chwilach zwątpienia, wtedy gdy jest źle. Coś w tym jest. Gdy coś się sypie i nie mamy na to wpływu to jedzenie jest prawie jedyną rzeczą, z którą możemy sobie poradzić poprzez silną wolę. A to, że walczymy i zwyciężamy strasznie dowartościowuje. Łatwo się w to zaplątać, ale strasznie ciężko wyjść. Często jest to walka z wiatrakami. Bliscy chcą dla nas dobrze, chcą przemówić do rozsądku na swoje sposoby, które swoją drogą nie są skuteczne. Dla chorego/chorej jest to tylko marna paplanina, z której nie robią sobie nic. Chory ma w umyśle zakodowane to, że jest gruby, że chce być cieniutki, kruchy i wręcz porcelanowy. Wyobraża sobie swoją śmierć. Przychodzi jednak taka chwila, kiedy widzimy, że wszystkich na około ranimy swoim zachowaniem. Chcemy wyzdrowieć, normalnie funkcjonować, chcemy mieć jakąś przyszłość. Męczy nas stała kontrola nad sobą, obsesyjne liczenie kalorii, gramów, mililitrów, centymetrów... Znajomy dzwoni żeby gdzieś wyskoczyć o 17, ty odmawiasz. Dlaczego? Bo to popsułoby ci plany, przecież w grafiku masz zaplanowany podwieczorek. Nie wychodzisz. To strasznie męczące. Walka ze sobą jest chyba najtrudniejszą z walk. Nie tak łatwo jest w końcu odpuścić. Wymaga to dużo siły, naprawdę ogrom siły. Trzeba mieć mocny charakter jeśli chodzi o to. Skoro jesteś na tyle silny by się głodzić i żyć na wodzie przez 2 tygodnie, to znajdziesz też w sobie tę siłę, która pomoże Ci zwyciężyć! Nie poddawaj się! Chwil załamania będzie miliony, ale ty nie możesz dać się znów zwieść. Postawiłaś już ten pierwszy krok w walce ze sobą, ze swoimi obsesjami, WALCZ O SIEBIE! Nikt inny tego nie zrobi. To bardzo dużo uczy. Nie są to dobre doświadczenia, ale uczą. Wiem to po sobie... Trzymam kciuki za wszystkie chore osoby. Naprawdę uda wam się wygrać tę walkę ! 






niedziela, 29 września 2013

Nowości kosmetyczne,życiowe, generalnie czemu mnie mało.

Znów zaniedbuję bloga. Już ostatnio się tłumaczyłam. Przy wcześniejszych blogach były podobne sytuacje i dochodziło zazwyczaj do tego, że usuwałam bloga, bo nie miałam na niego czasu. Tego bloga nie chcę usuwać, To jest moje małe dziecko ;) Tematyka, która mnie interesuje i cieszy. Zresztą widzę, że lubicie czytać moje bazgroły, co bardzo mnie cieszy :) Nawet gdy nie dodaję nowego posta, to statystyki pokazują miłe liczby i komentarze też się pojawiają :)

Na początku haul :)


1. "Perfumy" z FM, Za 16 zł na promocji :) Już nie pamiętam jakich oryginalnych perfum jest to odpowiednik. Przyznam, że na testerku bardziej mi się podobał, a tutaj wyczuwam taką nutę, której nie lubię. Zapachu nie opiszę, bo zwyczajnie się na tym nie znam. Zapach zdecydowanie na wieczór, jest mocny i stosunkowo trwały.

2. Płyn micelarny z Kauflanda. Kosztował ok. 5zł. Producent to TORF CORPORATION - Fabryka Leków> Nie jestem pewna, ale chyba Tołpa ma tego samego producenta, także extra,

3. Isana odżywka przeznaczona do włosów łamliwych i matowych. Wzięłam, bo była na promocji (kobiety :D). Ma w sobie sylikony i wzięłam ją z myślą o psikaniu końcówek przed rozczesywaniem i po umyciu. (ok. 5/6 zł)

4. Rival de Loop maseczka rozświetlająca. Też na promocji :) Jak widać jest podzielona na dwie saszetki, zużyłam dopiero 1/4 i jak narazie nie mogeę nic o niej powiedzieć. Osoby ze skóra suchą - uwaga na alkohol w składzie!

5. Bielenda maseczka z efektem mezoterapii. Też była podzielona na dwie saszetki, jedna saszetka starcza na jedno użycie, czyli gorzej niż w przypadku RdL. Skład ma lepszy. Dużo extraktów, mocznik, wit. B5, Panthenol. Koszt to ok. 2/3 zł. Jak narazie też nic nie mogę o niej powiedzieć. Musiałabym zużyć chyba z 4 takie 'dwupaki' :) 

6. Puder Synergen, znów promocja :D Miałam na oku puder z Miss Sporty, który kosztował 12zł, ale stwierdziłam ,ze wezmę ten. Miałam go już x lat temu, dużo osób go zachwala, 6zł to nie majątek :)

7. No i okropny BUBEL! Tusz Lovely - ok 10zł. Volume Booster. " Wszechstronna maskara ..". WHAT!? Nawet po 4 warstwach nie widac go zbytnio na rzęsach. Efekt zdecydowanie dzienny, aż za bardzo dzienny. Nie polecam, nie kupię i nie wiem jak zużyję. Chyba do brwi xd 



I ulubieniec jedzeniowy z Kauflanda. Ogólnie jestem przeciwniczką takich wynalazków, patrząc na skład tych wszystkich "fit' batonów różnych firm. Z ciekawości zerknęłam na te, wybór smaków jest baaardzo duży: żurawina, jabłko-cynamon, koks, truskawka,orzech laskowy, morela i wiele innych. Ten ma 292 kcal/100g. 

Skład: syrop glukozowy, suszone morele 13%, płatki owsiane, jabłka suszone, zboża ekstrudowane (kaszka pszenna, ryż, cukier, mąka pszenna, mąka żytnia, błonnik pszenny), płatki kukurydziane, tłuszcz roślinny, lecytyna sojowa, kwas cytrynowy. 

Kosztował aż 59 groszy :) Spróbujcie sobie, naprawdę taki batonik 30-gramowy nikomu nie zaszkodzi :)





Nasza szkoła zbiera chętnych uczniów i oferuje pomoc ludziom, których członkowie rodziny są niepełnosprawni, chorzy, lub z kuratorem. Zgłosiłam się, bo zawsze chciałam uczestniczyć bezpośrednio w takim wolontariacie, a nie tylko zbierać pieniądze do puszki. Mam dylemat kogo wybrać, czy osobę starszą,  niepełnosprawną czy z kuratorem. Z tą ostatnia myślę, że mogłabym znaleźć wspólny język, bo wiek będzie podobny, z pozostałymi dwoma chyba nie bardzo bym wiedziała jak się zachować, ale z drugiej strony najbardziej mnie ciągnie do pomocy przy osobie starszej. Zawsze to jakies doświadczenie na przyszłość, każdy kiedyś się starzeje, nawet w rodzinie mogą być takie przypadki. Jedna godzina tygodniowo to nie jakaś wielka strata, a ktoś może mieć lżej dzięki temu, ktoś może się ucieszyć, zwłaszcza,ze w tym roku nie ma zbyt wielu chętnych. Nie wiem czy z lenistwa, strachu, czy poprostu nikogo to nie interesuje. Muszę się nad tym dobrze zastanowić, bo to już nie jest tylko teoria, historie z wiadomości czy czyjeś opowiadania, tylko drugi człowiek, z którym będę stała twarzą w twarz. Nie gwarantuję, że nie polecą łzy...



Przesyłam dużo energii i motywacji na nadchodzący tydzień! Myślę, że w taką pogodę każdemu się przyda :)



A ! i chciałam przypomnieć o FP na facebooku :) Nie dzieje się tam dużo, ale zawsze coś :) 

czwartek, 12 września 2013

ideał.

Kurcze już od jakiegoś czasu zachwycam się Shakirą. Jej urodą, ciałem, wygimnastykowaniem... Nie mogę przestać patrzeć na teledysk " Did it again ". Dla mnie to dzieło sztuki :) W klipie do " The wolf " pokazuje jak bardzo jest wyćwiczona i jak świetne ma ciało. Czytałam gdzieś, że ona kiedyś miała mnóstwo kompleksów na punkcie wyglądu, ale odeszły w niepamięć. Niektórzy zarzucają jej, że po ciąży schudła za bardzo i już nie zachwyca swoimi bioderkami.


















Szukałam informacji na temat jej treningów i ćwiczeń, ale dowiedziałam się tylko tyle, że codziennie ćwiczy po 2 godziny (czy nawet więcej). Dużą część poświęca na taniec. W tym jest genialna, muszę przyznać. Tańczy też zumbę. Co tu dużo mówić - w showbiznesie pracuje multum dietetyków i trenerów. Ale to też osobisty wybór czy będziemy ćwiczyć czy nie. Inne gwiazdy nie osiagają takiego efektu jak Shaki. Są aktywne, dbają o siebie, ale nie aż w takim stopniu. Chciałabym kiedyś (kieeeedyś...) dojść do takiego stopnia rozciągnięcia jak ona :) Jest genialna! 





I znów maluteńkie zakupy :)



Wieszak z Pepco za 4.99. Dla chętnych sa jeszcze kolory brązowe, ale ten zdecydowanie mi przypadł do gustu.

No i mydełko Aleppo 5% oleju laurowego.. Lubię naturalne kosmetyki, a to mydło miałam już kiedyś i lubię je bardzo. Kosztowało 9zł. Są takze wyższe stężenia od 25% do 40%, ale te polecałabym raczej do skór zanieczyszczonych i tłustych. Tutaj na wizażu można poczytać więcej na ten temat :)






Pozdrawiam z zapchanym nosem i chusteczką w ręce! :)




                                                >>>>     FACEBOOK <<<<

piątek, 6 września 2013

co tam u mnie, nowa szkoła, haul...

W końcu jestem na blogu! Starałam się dodawać posty regularnie, ale ostatnio zaniedbałam moją dziecinkę :) A to wszystko spowodowane jest nową szkołą, która mam nadzieję, że skończę z tytułem Technika masażysty ! Jest to o wiele odpowiedzialniejszy zawód niż myślałam i myślę, ze wielu ludzi ma błędne myślenie w tym temacie. Wszystko czym kiedyś się interesowałam, o czym lubiłam czytać, zdobywac wiedzą i wiązałam przyszłość z pomaganiem ludzi jest na tym jednym kierunku. Psychologia, fizjoterapia, rehabilitacja, przeróżne rodzaje masażu, zagadnienia kliniczne, zdrowie... Tego wszystkiego będę uczyła się teraz przez dwa lata, które na pewno nie będą lekkie, bo nauka zapowiada się ogromna, ale zlecą bardzo szybko. Mam nadzieję, że przedmiot Psychologia przygotuje nas do rozmowy z ludźmi, którzy mają już "wyrok", którzy nie mają przed sobą zbyt dużo życia, przygotuje do pracy w placówkach takich jak hospicja i miejsca z małymi dziećmi, które cierpią na porażenie mózgowe czy inne choroby. Chcę się temu poświęcić i już zgłaszam się do pierwszych referatów, póki nie ma zbyt dużej nauki. Poszłam tam z bardzo pozytywnym nastawieniem :)






Teraz spróbuję w kilku słowach podsumowac sierpień, no nareszcie! Zabierałam się do tego i zabierałam. Jak niektóre z was widzą podjęłam miesięczne wyzwanie 'biustowe', gdzie wykonuje się ćwiczenia z Mel B na klatkę piersiową i w drugi dzień zestaw Fitness Blendera. Pisałam o tym tutaj.
W pierwszej połowie miesiąca wystartowałam jak strzała i szło mi idealnie. Gorzej z drugą połową, gdzie całkowicie sobie odpuściłam, bo cwiczenia zaczeły mnie nudzic, mimo tego, że wplatałam je do codziennych treningów. Po pierwszych kilku dniach miałam zakwasy pod piersiami (?). Czułam, ze coś się tam dzieje. Niestety mój zapał w tym wypadku był baaardzo słomiany. Nie mogę nic powiedzieć o efektach, bo wyzwanie zakończyło się klapa :) Już kiedyś pisałam, że wyzwania są nie dla mnie :) Ważne, ze trzymam się codziennych treningów i robię je z przyjemnością. Myślę, że moje ćwiczenia z podnoszeniem ciężarków, pompki i inne takie działają na moją korzyść.
Coś innego natomiast mogę powiedzieć o postanowieniu w robieniu 100 przysiadów dziennie. Poszło mi znakomicie, bo robiłam je codziennie, a niekiedy nawet po 200 :)


Teraz przejdę do zakupów :) Trochę kosmetyków i dwie książki, jedna bardzo związana z tym co teraz robię, a mianowicie " Poradnik dla blogerów ".  Jeszcze nie czytałam żadnej z tych książek, ale dam znać co i jak :)










 Troszkę pierdółek dla ciała i duszy :) Jeśli chcecie dowiedzieć się czegoś więcej o którymś z kosmetyków to chętnie zrobię recenzję po dłuższym użytkowaniu :)




Lakier to Miss Sporty Lasting Colour o numerku 515. Producent zapewnia utrzymywanie się lakieru do 10 dni. Mam do od poniedziałku i mogę powiedzieć, ze utrzymuje się bardzo długo! Mam go do dziś i nie zamierzam go zmywać. Pojawiły się drobne odpryski na trzech czy czterech paznokciach, ale to tyle :) Dla porównania powiem, ze u mnie wszystkie lakiery odpryskają już na drugi dzień, albo i w tym samym. Pigmentacja tez jest fenomenalna. Ich cena to ok. 6 złotych. 





"Perfumy" natomiast są z Lidla. koszt to 16.99 pln o ile dobrze pamiętam. Suddenly Madame Glamour ponoć są odpowiednikiem perfum Chanel Coco Mademoidelle. Niestety są cholendarnie drogie, ale to wszystko przekłada się na jakość. Zapach jest jak najbardziej mój. Utrzymywanie się ich moze i nie jest powalające (co na pewno zapewnia Chanel), ale jako zwykły dzienny lub wieczorowy zapach moze być :)


No i to by było na tyle. Postaram się dodawać posty w miarę moich możliwości. A teraz lecę odpocząć, czyli dać sobie niezły wycisk ! :)


NO I ZAPRASZAM NA FACEBOOKA :) Blog nie jest zbyt popularny, ale idea "fan pagea" bardzo mi się podoba, bo mogę na bieżąco dodawać przeróżne informacje :) Nrazie jeszcze nic tam nie ma, ale myslę, że z czasem będę uzupełniać :) 


poniedziałek, 26 sierpnia 2013

tired.

Dziś bez refleksji na temat życia :) Dzięki dziewczyny za taki odzew. Dużo radości sprawia mi każdy komentarz, obserwator i każde odwiedziny. Wiem przynajmniej, że chętnie wchodzicie na tego bloga i jesteście ciekawe co i jak :) Ten blog prowadzę najdłuzej ze swoich wszystkich blogów a ma dopiero 3 miesiące.

Dziś musiałam odpocząć od weselnego weekendu. 40 minut biegu i odrazu czuję się lepiej. Do tego trening na tyłek i brzuch. Siódme niebo :) Dotleniłam organizm, nawodniłam. Trochę wegetowałam i w sumie mój dzień zaczął się dziś ok. 13 po południu. Kurcze, mam takie zakwasy na rękach i pod biustem (?!) od tańcowania. Za 3 tygodnie powtóreczka :D

A teraz kilka fotek z ostatnich dni :)


Weselny klimat ;) 


Kolacja z kiedyśtam. 



Znudzony kocur :) 



Część deszczowa trasy rowerowej. To tylko połowa górki :) Podejrzewam, ze zjechanie z samego szczytu jest bardzo przyjemne :) 



Troszkę motywacji:


















środa, 21 sierpnia 2013

Jesienna depresja?! już?!!

Dziś kompletnie nie w tematyce bloga. Wybaczcie...






Co pomaga na chandrę?
Tony słodyczy zjedzone gdzieś w kącie pokoju? Nie, nie jestem tego typu, którzy smutek zagryzają jakimś żarciem.
Melancholijna muzyka? To tylko dodatek. Wyciskacz łez, który często skłania do myślenia.
Rozmowa z przyjaciółką lub kimś innym? Nie lubię opowiadać o swoich sprawach, wolę słuchać aniżeli mówić. Potrafię też pomóc, ale tylko komuś, a nie sobie.
Zajmowanie się innymi sprawami jak np. sprzątanie ? Tak nie potrafię. To nie oderwie mnie od myślenia.
Nauka? Też nie! Nie umiem się skupić na nauce gdy coś mnie dręczy.
Zakupy, jak na kobietę przystało? Nie... Nic mi się wtedy nie podoba, nic na mnie nie leży, a w przymierzalni mam ochotę zwrócić obiad gdy na siebie patrzę.

No więc co? Co może mi pomóc? Co sprawi, że przestanę o sobie myśleć źle? Że nie będę porównywać się z innymi? Przestanę zauważać tylko swoje wady, a dostrzegę choć odrobinę pozytywów? Dlaczego taka jestem? Chwalicie mój brzuch, mówicie, że jest super, a mi wciaż nic nie pasuje. Jestem brzydka, nie mam takiej figury o jakiej marze. Choć staram się ulepszyć swoją to i tak nie będę mieć tej upragnionej, taką mam budowę. Wystarczy jedno słowo wypowiedziane przez kogoś, pochwała danej osoby, stwierdzenia, że jest ładna, ma fajne ciało, a mi już chce się płakać, a w głowie pojawia się burza mysli czemu ja taka nie jestem, czemu jestem gorsza? Czemu nikomu się nie podobam i czemu nikt nie zauważa moich dobrych stron, moich atutów? A może poprostu ich nie mam, to jak mają zauważyć. Czy jestem aż tak fatalna?
Kiedy czuję się ładnie i widzę to co we mnie dobre to zdarzy się coś co to zniszczy." O! ta dziewczyna jest taka śliczna! A ja dopiero siebie uważałam za dość ładną. Gdzie mi tam do niej..". I w tym momencie czuję się jak gówno.

Tyle moich żalów. Trochę chaotycznie, ale tak właśnie jest teraz w mojej głowie. Idę dać sobie wycisk, bo to jedyne co mi pomaga. Skupię się na ćwiczeniach, a nie na pierdołach. Pójdę pobiegać, bo zrobiło się chłodniej, a powietrze po deszczu jest wspaniałe.

Ściskam!

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

mniam!

No musiałam się pochwalić swoim dzisiejszym śniadankiem, bo była mega smaczne! Wkońcu zrobiłam placuszki otrębowo-twarogowe. Do nich rozgniotłam maliny, porzeczki i czernice. Pyszne!









Dawniej gdy robiłam te placuszki to nie dawałam twarogu, ale on tak bardzo zmienia smak, ze będę dodawała go regularnie :) A! i dałam około łyżki kandyzowanej skórki pomarańczy do masy, ot taka mała zachcianka ;)  Jutro przyrządzę takie same, ale zrobię mus z gruszek, bo są coraz to dojrzalsze na drzewie. Już się nie mogę doczekać :D



I dla zachęty do ćwiczeń chcę wam pokazać moją pieseczkę, kiedy dowiedziała się, ze wczoraj nie zrobiłyście treningu :D






btw, wyzwanie biustowe odpuściłam całkowicie, ta monotonia była straszna. Mel B jeszcze przeszła, ale ten jedyny zestaw Fitness Blender'a wogóle nie przypadł mi do gustu. Trzy serie tych samych ćwiczeń są nudne, a mi potrzebne jest urozmaicenie. Wytrwałam jednak połowę miesiąca, druga połowa to już za dużo ;)
Nie zrezygnowałam ze 100 squat'ów dziennie i już widzę różnicę.
Dziś będzie rower, być moze rolki i drobne ćwiczenia na brzuch i pośladki, całościowego treningu nie będzie, bo chcę troszkę odetchnąć i dać organizmowi odpocząć.

Jeśli chodzi o ćwiczenia to mój umysł jest bardzo silny, pokonuje on ciało i siłę fizyczną, ale jak widać trzeba pogodzić te dwie sfery ze sobą, bo w pewnym momencie ciało może odmówić i wtedy klapa.




Wszystko zaczyna się w głowie.